1. Honda Integra Type R
Według wielu, najlepsze przednionapędowe auto tamtej dekady. Miałem przyjemność raz w życiu przejechania się ponad 200 konnym ITR'em. Wrażenia niesamowitej trakcji dzięki seryjnie montowanej szperze i ten dźwięk vteca. Miód na moje uszy. Jeśli raz zaznasz połączenia tych dwóch rzeczy, to nie chce się z niego wysiadać. Szalone japońce zrobiły wersje bez klimy, elektryki, cieńszymi o 10 % szybami tylko po to żeby zmniejszyć wagę! Jeśli chodzi o auta z napędem na przód : NR 1 !
2. BMW M3 ( e30 )
Pfff e30 ? Mogłeś coś innego wrzucić! Właśnie, że nie :) Starą trójką trochę się najeździłem. Jak na dwudziestoletnie auto niesamowita była precyzja prowadzenia tego sprzętu. Słuchało się kierownika, jak żadne inne. Co prawda nie jeździłem M3, ale mocy pod nogą miałem wystarczająco. Ciekawostką historii z tamtych lat, jest pogoń Mercedesa za doskonałością em trójki, choć osobiście uważam, że mercedes nie dorastał jej wtedy do pięt.
3. Subaru impreza type ra
I znów klasyka. Niebieskie Subaru na złotych OZ'tkach. Któż o nim nie marzył, kiedy świetny Collin McRae robił nią wszystkich na rajdowych trasach. Wersja ra z 280-konnym dwu litrowym silnikiem, stałym napędem na 4 łapy. Pięknie. Grzech byłoby nie wspomnieć o bulgoczącym motorze w układzie boxer.
4. Nissan Skyline r34
Kolejny wytwór szalonych japońców. Samochód, który w najmocniejszej seryjnej wersji osiągał z pojemności 2,8l pięćset koni mechanicznych. Zwykły seryjniaczek miał ich około 340, choć w katalogach wpisywali "tylko 280". Wszyscy go pamiętamy z Szybkich i Wściekłych, oraz porywającego kobiece serca Paula Walkera.
Gdyby ktoś postawił te cztery auta i miałbym wybrać tylko jedno, to nie wybrałbym żadnego. Każde z nich przysparza o szybsze bicie serca, a że pikawę mam słabą, to wolę jeszcze trochę pożyć. Tym bardziej, że marzenia nic nie kosztują.
3majcie się :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz