czwartek, 12 lutego 2015
Kupno używanego auta, czyli jak nie wpaść na minę.
Temat bardzo trudny, aczkolwiek godny uwagi. W naszym społeczeństwie mało kto może sobie pozwolić na kupno nowego auta, więc często sięgamy po samochody z drugiej ręki. W dzisiejszym poście postaram się jak najlepiej opisać to, co pomoże Ci w ocenie stanu Twojej potencjalnie nowej fury. Oczywiście nie ma ideału, bo z samochodem, jest trochę jak z kobietą, gdy się coś spier$%#@& to i jedno i drugie nie powie Ci o co się stało.
Od czego zacząć, jak już uparłeś się na konkretny model?
Myślę, że od odległości jaką chcesz pokonać. Kupując za 5 tys. jedź nie więcej niż 50 km, bo Cię koszty paliwa zjedzą przy oglądaniu piątego, czy siódmego auta. Kupując gablotę za 50 tyś, możesz sobie pozwolić na dalsze podróże, gdyż i Twój budżet Ci na to pozwala.
Kolejna sprawa. Poproś sprzedającego o nr VIN. Jest bardzo dużo wyszukiwarek i różnych stron, również zagranicznych, które pomogą Ci w ocenie autentyczności przebiegu podawanego przez sprzedającego. Nie rzadko też znajdziesz dokładny opis wyposażenia danego pojazdu.
Dzwoniąc do gościa uzyskaj jak najwięcej informacji. Np. o historii samochodu, o przygodach blacharsko - lakierniczych jeśli takie były, przebiegu, serwisowaniu itd. Jeśli będą jakieś niejasności i odbijanie od tematu. Odpuść sobie. Szkoda Twojego czasu i kasy.
Nie sugeruj się zdjęciami. Tak naprawdę na nich niewiele widać. Jeśli możesz, to poproś o jak najwięcej zdjęć w dużej rozdzielczości, wtedy z poziomu kompa więcej ocenisz.
Powiedzmy, że jedziesz oglądać wymarzone cacko. Nie jedź sam i nie nastawiaj się na to, że je kupisz. Emocje, to bardzo zły doradca. Pamiętam jak dziś, gdy kupowałem używaną alfę 156 SW z salonu. Eh, jazda próbna wszystko pięknie ładnie. Napaliłem się jak nigdy. Wróciłem po kasę, kupiłem, jadę do domu. I co ? K... szyby mi non stop parują. O co chodzi ? Okazało się że nie działa nawiew klimatyzacji. Myślę trudno. Za chwilę patrzę a ona się nawet nie nagrzewa do 70 stopni. Ok termostat. Zrobiłem 15 kilometrów a wskazówka od paliwa leci w oczach. Diagnoza - to przepływomierz. Koszty ? Rezystor 150 zł, termostat prawie 400, przepływomierz po wielkich bólach i rabatach też 400. Po kilku minutach jazdy byłem 1000 zł do tyłu. Dlaczego ? Bo mi się tak zajebiście podobała, że w tamtym momencie nie kupiłbym nic innego.
Oględziny auta.
Koniecznie kup lub pożycz ( hej Rafał :) miernik grubości powłoki lakierniczej. Powie Ci on bardzo dużo o ewentualnych naprawach nadwozia. Jeśli nawet jakieś były, to może drogą dedukcji dojdziesz dlaczego i jak mocno.
Stacja diagnostyczna / ASO. Miejsce warte odwiedzenia. W końcu ani Ty, ani mechanik, czy inny magik, którego zabrałeś ze sobą też bogiem nie jest i wszystkiego nie wie. Na stacji na pewno uzyskasz rzetelną opinię na temat stanu zawieszenia. W ASO nie będzie Ci potrzebny miernik grubości lakieru, bo dostaniesz całą rozpiskę element po elemencie. Fakt, trzeba wydać parę gorszy, ale święty spokój swoje kosztuje. Jeśli coś będzie nie tak, jest pretekst do wyrwania paru groszy.
Własna check-lista. Wypisz sobie wszystkie rzeczy, które chcesz sprawdzić. Np. wspomniany nawiew, wycieraczki, sterowanie lusterek, elektryczne szyby ( wszystkie ), spryskiwacze itd. Pomoże Ci to ominąć niespodzianki, które pewnie odkryłbyś po paru godzinach albo dniach.
Z doświadczenia bardzo źle mi się kojarzą handlarze z Radomia, Grójca, Garwolina i Płocka, ale może to tylko takie moje zboczenie :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz